TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Barwna mama - rozmowa z Iloną Łepkowską

rozmowa z Iloną Łepkowską Data publikacji: 2016-09-26

Od pierwszego etapu produkcji „Barw szczęścia” miała decydujący głos we wszystkich kwestiach artystycznych. Wymyśliła ideę serialu, nazwę, dobierała obsadę. Obecnie emitowane są odcinki dziesiątego sezonu, a ona może być dumna, bo fikcyjny świat, który stworzyła, od wielu lat cieszy się zainteresowaniem milionów widzów.

Jak zaczęła się pani piękna przygoda z „Barwami szczęścia”?

Przed laty zamieszkałam na małym osiedlu pod Lasem Kabackim w Warszawie. W okolicy wciąż było małe gospodarstwo rolne z zabudowaniami i kilka rozsianych po polu domów jednorodzinnych. To była granica miasta i wsi, która jeszcze niedawno tam była. Siedziałam na balkonie, patrzyłam na okolicę i doszłam do wniosku, że to sąsiedztwo może być interesującą bazą dla serialu codziennego. W tamtym czasie Tadeusz Lampka prosił mnie, żebym pomyślała o jakimś nowym projekcie serialowym, więc w myślach zaczęłam rozwijać ten pomysł. Potem pojechałam na kilka dni z córką do mojego malutkiego domku na Mazurach. Ona coś oglądała w telewizji, a ja siadłam z laptopem przy stole i napisałam trzy stroniczki wstępnego pomysłu na sąsiedzki, miejsko-przedmiejski serial, z naszkicowanymi głównymi bohaterami i główną ideą. W nagłówku napisałam tytuł: „Barwy szczęścia”.

To był pani pierwszy pomysł na tytuł serialu?!

Tak. Moja córka podeszła do mnie wtedy i zapytała, co robię. Odparłam, że pracuję nad nowym serialem, a ona zajrzała mi przez ramię i skomentowała: „Barwy szczęścia”? O Jezu, matka, ale pojechałaś z tytułem! (śmiech). Potem zastanawialiśmy się w gronie producentów nad zmianą, ale ostatecznie został pierwszy pomysł.

Przy podejmowaniu kluczowych decyzji związanych z „M jak miłość” bardzo dużo do powiedzenia miał Tadeusza Lampka, choć byłam współproducentem. W „Barwach szczęścia” dał mi większą swobodę. Miałam absolutnie decydujący głos w kwestiach artystycznych. To był pierwszy serial, przy którym pracowałam jak należy, bez pośpiechu. Zależało nam, by przygotować go w spokoju i ciszy, można nawet powiedzieć - w tajemnicy. Zaprosiłam do współpracy kilkoro młodych ludzi; spotykaliśmy się przez kilka miesięcy i wymyślaliśmy poszczególne wątki, charakterystyki postaci. Troje z nich jest w zespole do dzisiaj. Chodzi o dwoje scenarzystów - Iwonę Strzałkę i Tomka Wojtczuka oraz Bartka Przybylińskiego, koordynatora, redaktora i naszą encyklopedię wiedzy o bohaterach.

Jakim kluczem dobierała pani współpracowników, którzy tworzyli z panią serial?

Słynna już jest historia związana z tym, jak trafił do zespołu Tomek Wojtczuk. Szłam na spacer do Lasu Kabackiego, a z naprzeciwka jechał młody mężczyzna na rowerze. Minął mnie, po czym gwałtownie zahamował i zawrócił. Zapytał, czy ja to ja, a potem opowiedział mi, że ma za sobą pierwsze próby scenariuszowe i marzy, żeby ze mną pracować. Chyba na ręku zapisał mój adres mejlowy, a potem przesłał mi wiadomość. Odezwałam się do niego po jakimś czasie i zaprosiłam do współpracy. Kilka lat później powiedział mi, że zadzwoniłam w jego urodziny...

Bartka Przybylińskiego miałam zapisanego w bazie danych od dawna, a Iwona Strzałka jest koleżanką mojej córki. Tak się tworzył ten zespół. Z czasem doszedł do nas Marek Modzelewski, Maria Czudowska-Kin i Tomek Wasilewski, tegoroczny laureat nagrody za scenariusz na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie. Potem stopniowo do zespołu dołączały kolejne osoby.

Czy tworząc postaci, myślała pani o konkretnych aktorach?

Miałam parę pomysłów, na pewno na Kasię Zielińską (Marta – przyp. aut.), Kasię Glinkę (Kasia – przyp. aut.) i Krzysia Kiersznowskiego (Stefan – przyp. aut.). Szukaliśmy aktorki, która wcieli się w Marię. Pomyślałam o Izie Kunie, bo pamiętałam że dawno, dawno temu w pierwszych odcinkach „Klanu” przekonująco grała matkę biologiczną Maciusia (Piotr Swend – przyp. aut.). Ktoś mi powiedział, że ona raczej unika zdjęć próbnych i że się pewnie nie zgodzi. Jednak przyszła, a po latach powiedziała mi, że coś ją tknęło, żeby to zrobić. Długo grała jedną z głównych postaci serialu.

Wielu aktorom ten serial otworzył drogę do kariery, lepszego życia. Musi pani w związku z tym odczuwać dużą satysfakcję.

Przyjemnie dać komuś szansę, którą wykorzysta. Płyną z tego obopólne korzyści i wielka satysfakcja ze współpracy. Bardzo się cieszę, gdy ktoś dostaje rolę, coś zaczyna się dziać w jego życiu i dzięki mojej propozycji wychodzi z aktorskiego niebytu czy przełamuje pecha. Po rolach w serialach „Daleko od szosy” i „W labiryncie” długo było cicho o Sławce Łozińskiej, która gra Basię w „Barwach szczęścia”. Potem dołączyła do nas Ewa Ziętek, znana ze „Złotopolskich”... Lubię przypominać zapomnianych aktorów.

Czy ma pani ulubioną postać w „Barwach szczęścia”?

Bardzo lubię wątek Krzysia Kiersznowskiego z jego wszystkimi partnerkami ekranowymi. Każda była inna i z każdą grał trochę inaczej. Jest aktorem, którego z czasem ceni się coraz bardziej. Darzę sentymentem wszystkie wątki związane z dziećmi i młodzieżą. Patrzę jak młodzi aktorzy rosną i sprawia mi to frajdę jak mamie. Marek Molak, gdy zaczynał pracę na planie „Barw szczęścia”, był kilkunastoletnim chłopcem z trudną sytuacją życiową, a teraz jest ojcem i mężem. To wszystko dzieje się na naszych oczach.

Jakie niespodzianki dla miłośników „Barw szczęścia” przygotowała pani w dziesiątym sezonie serialu?

Dużo się wydarzy – będą śluby, nowe dzieci, dramaty i mocny kryminalny wątek między innymi z udziałem Madejskiego, bohatera Przemka Cypryańskiego, oraz Stelli, którą gra Edyta Herbuś.

Jacy jeszcze aktorzy dołączą do obsady serialu w najbliższych odcinkach?

Ela Romanowska, ulubienica telewidzów po „Tańcu z gwiazdami”. Jej bohaterka Aldona pojawi się w życiu Borysa (Jakub Wieczorek – przyp. aut.); to będzie trochę zabawny i trochę wzruszający wątek. Z młodych aktorów pokaże się u nas w, mam nadzieję, fajnej roli Helena Englert. Prawdopodobnie do obsady „Barw szczęścia” dołączy również Monika Dryl, świetna, choć mało wykorzystywana przez producentów seriali aktorka, która występowała w show „Twoja twarz brzmi znajomo”. Zapraszam państwa przed telewizory.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski

Bitwa more
Jan
Paweł