TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

W poszukiwaniu szczęścia - rozmowa z Honoratą Witańską

rozmowa z Honoratą Witańską Data publikacji: 2016-09-26

Pierwszego dnia na planie „Barw szczęścia” wzywała wszystkich świętych, żeby jej debiut przed kamerą nie okazał się klapą. Czasami wraca myślami do początku zdjęć, gdy Magda, którą gra, mieszkała w domu za miastem. Wspomnień zebrało się bardzo dużo, bo serial ma już dziesięć sezonów!

Rozpoczęła się emisja dziesiątego sezonu „Barw szczęścia”. To dobry czas na wspomnienia. Pamiętasz pierwszą scenę, którą nagrywałaś na planie serialu?

Pamiętam, pracowaliśmy w Serocku; ten odcinek reżyserowała Natalia Koryncka-Gruz. W pierwszej scenie, którą nagrywałam, musiałam jechać pod górkę wielkim samochodem dostawczym. Modliłam się na głos do Najświętszej Panienki, żeby nie zgasł. Nie miałam doświadczenia, pierwszy raz w życiu byłam na profesjonalnym planie filmowym, nie wiedziałam że część ekipy słyszy także to, co mówię przed i po komendzie „akcja”. Byli świadkami modlitwy młodej aktorki, która wzywa wszystkich świętych, żeby pierwszy dzień w pracy nie okazał się klapą (śmiech).

Czy masz jeszcze jakieś wspomnienia związane z „Barwami szczęścia”, które wywołują uśmiech na twojej twarzy?

Dobrze wspominam wątek, w którym Magdę więził jej chłopak Tomek (Paweł Ławrynowicz – przyp. aut.). Kręciliśmy między innymi scenę z wybijaniem okna krzesłem. Napracowałam się, trzeba było kilka razy wstawiać szybę (śmiech). Czasami wracam myślami do czasów początku serialu, kiedy kręciliśmy pierwsze sezony. Grałam wtedy z Pawłem Prokopczukiem (Jarek – przyp. aut.), moim pierwszym serialowym chłopakiem. Wtedy Magda mieszkała w domku za miastem. Jeździliśmy na zdjęcia do Jachranki - zimą w lesie leżały dwa metry śniegu, a latem smażyliśmy kiełbaski; było bardzo przyjemnie, beztrosko. Czuliśmy się trochę jak dzieci na kolonii, które wyrwały się spod opieki rodziców (śmiech).

Gdybyś miała taką możliwość, zmieniłabyś coś w charakterze i podejściu do życia Magdy?

Nie chcę jej zmieniać, bo przestałaby być sobą. Wiecznie jest zagubiona, nie potrafi ułożyć sobie życia osobistego, ciągle coś u niej kuleje. To taka osoba, nie ma sensu na siłę jej uszczęśliwiać - niech nadal poszukuje szczęścia i wierzy, że je kiedyś znajdzie. Podoba mi się jej upór. Sądzę, że gdyby się wreszcie ustatkowała, wyszła za mąż i urodziła gromadę dzieci, zmieniłaby się bezpowrotnie.

Czy przez te lata Magda upodobniła się do ciebie?

Miałybyśmy o czym rozmawiać, ale pewnie na paznokcie byśmy razem nie chodziły (śmiech). Jesteśmy zupełnie inne, łączy nas tylko kilka cech. Zarówno ja, jak i Magda mamy silną potrzebę sprawiedliwości, bycia w porządku wobec innych, jesteśmy lojalne i honorowe. Nie bez powodu mam na imię tak, jak mam. Coś w tym jest.

Tyle wspomnień, odcinków. Bardzo szybko to minęło...

Nie wiem, kiedy zleciał ten czas. Wydaje mi się, jakbym przed chwilą nagrywała pierwszą scenę. Do serialu dostałam się zaraz po obronie dyplomu w PWST w Krakowie, to była moja pierwsza rola telewizyjna. Przyjechałam do Warszawy, byłam wystraszona machiny filmowej, ale jednocześnie podekscytowana i szczęśliwa. Pochodzę z Tychów, jestem dziewczyną z małego śląskiego miasta i przyjechałam do stolicy spełniać marzenia. Dziesiąty sezon „Barw szczęścia” uzmysławia mi, że pracuję już prawie dziesięć lat!

Czego ci życzyć w takiej chwili?

Serialowi życzę jak najlepiej. Jeśli ludzie nadal będą czerpali przyjemność z oglądania go, niech powstaje jak najdłużej. Niech daje im radość. Wiele zawdzięczam „Barwom szczęścia”, cieszę się z każdego przepracowanego dnia na planie, ale nie wiem, co przyniesie przyszłość. Jestem tu i teraz – staram się czerpać jak najwięcej z przyjemnych momentów, które spotykają mnie podczas zdjęć.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski

Bitwa more
Jan
Paweł